Poochatch
-pr0-SPAMer-
Dołączył: 13 Sty 2006
Posty: 414
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: chujów swąd
|
Wysłany: Wto 11:14, 08 Kwi 2008 Temat postu: Monty Python |
|
|
Graham Chapman byl czlonkiem Monty Pythona. Umarl niespodziewanie w roku 1989 na raka krtani. Zamieszczam transmisje z jego pogrzebu: http://youtube.com/watch?v=fsHk9WC7fnQ
Przy okazji zamieszczam tlumaczenie pelnej wersji tej przemowy, ktore kiedys z braku laku popelnilem. Transkrypcje oryginalu znajdziecie tu: [link widoczny dla zalogowanych]
Zycze milej zabawy Wink oraz prosze o ocene tego koslawego tlumaczenia...
Graham Chapman, współautor Skeczu o Papudze, nie żyje. Umarł, wyzionął ducha, dokonał żywota, wyzbył się swej śmiertelnej powłoki, odwalił kitę, przekręcił się, i odszedł na spotkanie Wielkiego Szefa Świetlistej Rozrywki w Niebiosach. I sądzę, że wszyscy myślimy jak smutne jest to, że człowiek o takim talencie i zdolności do czynienia dobra, o tak niezwykłej i przewrotnej inteligencji, opuścił nas w wieku niespełna 48 lat, nie osiągnąłwszy wielu rzeczy, do których był zdolny i nie zaznawszy tyle zabawy, ile by pragnął.
Czuję jednak, że powinienem powiedzieć: „nonsens, dobrze, że pozbyliśmy się tego pasożyta, niech smaży się w piekle”.
Powód zaś dla którego czuję, że powinienem tak postąpić, to to, że Graham nigdy by mi nie wybaczył gdybym tego nie zrobił, gdybym zmarnował tak niepowtarzalną okazję, by zaszokować Was wszystkich w jego imieniu. Dla niego wszystko, prócz bezrozumnie dobrego smaku. Gdy pisałem te słowa wczoraj w nocy, usłyszałem jego szept w uchu:
- Słuchaj, Cleese - mówił - jesteś tak dumny z bycia pierwszym człowiekiem, który powiedział „gówno” w publicznej telewizji? Jeżeli naprawdę będziesz wygłaszał mowę ku mojej pamięci, to na sam początek - jako przystawkę - chciałbym byś został pierwszym człowiekiem w historii brytyjskich ceremonii pogrzebowych, który powie słowo „kurwa”.
Lecz, widzicie, problem w tym, że nie potrafię. Gdyby on był tu ze mną, może i zdołałbym to zrobić, ponieważ Gray zawsze dodawał mi odwagi, lecz prawda jest taka, że nie mam jego jaj i jego nadludzkiej śmiałości. Zadowolę się zatem mówiąc „Betty Mardsen”.
Lecz są tu dziś między nami ludzie o mniej bojaźliwych duszach niż moja. Jones i Idle, Giliam i Palin: Bóg jeden raczy wiedzieć co uczynią na pamiątkę Grahama w ciągu następnej godziny? Czy ujżymy bluźnierców biegających na szczudłach, z opuszczonymi gaciami w spektakularnym pokazie pierdzenia na wyścigi lub zsynchronizowanego kazirodztwa? Ponoć jeden z nich planuje nawet wsadzić martwą owcę oraz patefon Bella z 1922 roku w swoją własną dupę przy dźwiękach koncertu na skrzypce d-dur Czajkowskiego. I to tylko w pierwszej połowie.
Bo widzicie, Gray chciałby żeby to właśnie tak wyglądało. Na prawdę. Dla niego wszystko, prócz bezrozumnie dobrego smaku. Wspominając go, zawsze będę myślał o nim jako królu złego smaku. Uwielbiał szokować. Prawda jest taka, że Gray, bardziej niż ktokolwiek inny ucieleśniał w Monty Pythonie to co obraźliwe, niedojrzałe i infantylne, a jego uwielbienie szokowania ludzi prowadziło go do coraz większych wyczynów. Lubię nazywać go w myślach pionierem wytyczającym szlaki, którymi pomniejsze duchy mogły podążać.
Parę wspomnień. Pamiętam gdy pisaliśmy razem Skecz o Grabarzu, a on zaproponował linijkę: „zjemy ją, a potem, jeżeli będzie pan miał poczucie winy to wykopiemy grób, a pan do niego zwymiotuje”. Pamiętam jak w 1969 w mieszkaniu moim i Connie Booth - gdzie pisaliśmy codziennie - odkryłem, że Gray wymyślił małą, niewinną zabawę. Polegała ona na pisaniu na malutkich skrawkach papieru pewnego czteroliterowego słowa i umieszczaniu ich w sekrecie w strategicznych punktach naszego mieszkania. Skutkiem były nasze paniczne poszukiwania na pięć minut przed wizytą ważnych gości.
Pamiętam jak podczas bankietów w BBC czołgał się po podłodze, zalotnie ocierając się o nogi członków zarządu ubranych w szare garnitury, oraz podgryzając co bardziej apetyczne damskie łydki. Pani Eric Morecambe także to pamięta.
Pamiętam również, gdy poproszony o wygłoszenie przemowy na zebraniu związku zawodowego w Oxfordzie, przyszedł przebrany za marchewkę – pełnej długości pomarańczowy kostium, z dużą, jasnozieloną nacią jako czapką – a gdy nadeszła jego kolej by przemawiać, odmówił. Po prostu stał bez słowa, przez dwadzieścia minut uśmiechając się rozbrajająco. Po raz pierwszy i jedyny w historii całkowicie niemy człowiek wzniecił rewoltę.
Pamiętam wreszcie, gdy otrzymał nagrodę telewizyjną gazety The Sun od Reggie Maulding. Bo któżby inny? A kiedy odebrał trofeum wrócił na swoje miejsce czołgając się po ziemi i krzycząc głośno, tak głośno jak tylko potrafił, a jeżeli pamiętacie Grahama, to wiecie, że potrafił.
Niesamowite, nieprawdaż? Szokowanie. Nie dlatego, że to denerwuje niektórych ludzi. Uważam... uważam, że to daje nam chwilową radość wyzwolenia, gdy zdajemy sobie sprawę, że społeczne i towarzyskie reguły, które tak dalece wpływają na nasze życie, nie są wcale takie istotne.
Cóż, Gray nie może już nas szokować. Odszedł. Jest ex-Chapmanem. Wszystko co po nim zostało to nasze wspomnienia, minie jednak wiele czasu zanim one wyblakną.
Post został pochwalony 0 razy
|
|